czwartek, 1 października 2020

Yoru Ōgami - redesign

 Zrobiłam mały redesign postaci Yoru, a mianowicie jego stroju. Bo wcześniej miał być szary z czerwonym kołnierzem, ale uznałam, że lepiej będzie zrobić go w chłodniejszych barwach.


I tym razem zdradzę więcej na jego temat. W Re:Birth nie pojawi się od prędko, a na pewno nie w takiej postaci, ale pracuję już nad historią w pełni poświęconą Yoru. Taki spin off, ale w pewnym sensie kontynuacja Re:Birth. Potwierdzam też, że Yoru jest synem Kenji i jednej z wielu innych postaci, które się pojawią. Bieg wydarzeń w historii pokaże wiele podpowiedzi.
Co prawda, na rysunku Yoru wyszedł dojrzale, ale jest to dwunastoletni chłopiec, który ledwo ma 150 cm wzrostu XD


Bloody Roar - Re:Birth - Epizod 3

 Negan przebywał samotnie w kwaterze, nerwowo chodząc w jedną i drugą stronę. Męczył go jakiś problem, którego nie potrafił rozwiązać. Walczył tak z myślami, aż w końcu nie wytrzymując napięcia walnął z całej siły pięściami w stół. Ostatni raz tak bezradnie czuł się, gdy przebywał w sierocińcu, gnębiony przez ludzkie dzieci za swoją odmienność. Wtedy do pomieszczenia weszła szczupła, czarnowłosa dziewczyna ubrana w skórzane spodnie, glany i ramoneskę z ćwiekami przy kołnierzu.
 - Hope... - mruknął, gdy ta podeszła do niego i czule objęła. W tym momencie obdarował ją pocałunkiem nie chcąc się oderwać. Po chwili wspomnienie to prysnęło niczym mydlana bańka. Negan leżał sam w swoim łóżku, a ta gryząca go sprawa została już dawno rozwiązana. Bolało go coś innego. Zdrada przez wiernego przyjaciela, Levia i strata Hope. Mimo wszystko, sytuacja z dziewczyną była dużo bardziej skomplikowana, niż mogło by się wydawać. Jej uczucia wobec niego nie były prawdziwe, a raczej wszczepione poprzez pranie mózgu i mieszanie w jej wspomnieniach. Jednak Neganowi to wystarczało. Wiedział, że bez tych okoliczności, takowa sytuacja nie miała by nigdy miejsca. Wiedział gdzie przebywała jego miłość. Z łatwością mógłby ją dorwać i przeprowadzić kolejny zabieg na jej umyśle, ale w głowie drążyły mu słowa Levia. Następna ingerencja w jej psychikę mogła by zrobić z Hope nierozumne warzywo, które nie zdawało by sobie sprawy z własnego istnienia, lub co gorsza - zabić ją. Zrezygnowany westchnął i przewrócił się na drugi bok. Nie potrafił określić tego co czuł w danym momencie.

 - Co ty chcesz ze mną zrobić? - zapytał Kenji. Nie mógł się ruszyć. Był związany i ciągnięty po ziemi za sznur, który trzymał młody żołnierz.
 - Ja? Nic... - mruknął - Jedyne co muszę zrobić, to dostarczyć cię Tylon. Ninja nie odpowiedział. W zasadzie, to ta korporacja była jego celem, a w taki sposób mógł się tam dostać dużo łatwiej. Bał się jednak komplikacji. Wiedział, że jeżeli nie uda mu się wydostać, to już nie wróci. Nie zobaczy już Yugo, Alice i Hope. Żałował, że nie powiedział jej przed odejściem o tym, o czym już dawno chciał ją uświadomić.

 Yugo i Alice przygotowywali śniadanie w oczekiwaniu na resztę śpiochów. W trakcie się też wygłupiali i śmiali. Za oknami było szaro i lało jak z cebra. Od czasu do czasu, krajobraz rozjaśniały błyskawice. Wtedy do kuchni weszła zaspana Hope. Była blada, miała wory pod oczami i rozczochrane włosy. Przeszła ciężką noc. Kiwnęła tylko głową na powitanie i usiadła zrezygnowana na krześle. Ci spojrzeli na nią bezradnie widząc, że coś się stało.
 - Ja z nią porozmawiam... - oznajmił mężczyzna i usiadł przy stole naprzeciw skołowanej dziewczyny - Wszystko gra? - zaczął. Ona tylko zerknęła na bok i nie odzywała się - Kenji? - spróbował ponownie. Dziewczyna słysząc te imię zaczęła cicho szlochać. Nie wiedziała od czego zacząć - Hope, co on zrobił? - dociekał, a jednocześnie był zdziwiony. Jego młodszy brat nie miał w zwyczaju doprowadzać kogoś do takiego stanu.
 - Yugo... ja... Kenji... bo on ten... - jej oddech przyspieszył.
 - Już, spokojnie... - Alice widząc całą sytuację podeszła do czarnowłosej i położyła dłoń na jej ramieniu - Złap oddech i powiedz co się stało.
 - Kenji wymknął się gdzieś w nocy, ja za nim poszłam. Kazał mi wracać do domu i nie powiedział, gdzie poszedł. Niby komuś w czymś pomóc... nie mogłam go zatrzymać, chociaż prosiłam żeby wrócił... - szlochała coraz bardziej, a Alice ją objęła czule.
 - Cholera jasna! - Yugo walnął pięścią w blat stołu, że aż się wszystko zatrzęsło. Dziewczyny spojrzały na niego wielkimi oczami - On nie znika ot tak. Muszę go znaleźć, zanim właduje się w kłopoty. - wstał - Gdzie szedł? - zerknął znacząco na Hope.
 - W stronę gemstone lake. - odparła krótko, a mężczyzna wziął się za ubieranie butów - Pójdę z tobą! - pobiegła za nim.
 - Nie. - odmówił stanowczo - Poszedł w stronę granicy, nie ma takiej opcji żebyś ze mną szła. Tam się roi od żołnierzy. Za jakiś czas wrócę, jak go znajdę... - dodał i wyszedł trzaskając drzwiami.
 - Spokojnie... - Alice podeszła do niej - Zawsze wracają. Poradzą sobie. Nie denerwujmy się na zapas... - pocieszyła ją. W ciszy wróciły do kuchni i skończyły robić kanapki, które zaraz zniknęły. Hope zjadła zaledwie jedną. Całkowicie straciła apetyt. Spoglądała w milczeniu na zegar wiszący na ścianie. Jego tykanie sprawiło, że jej umysł przeniósł się w przeszłość. Do jednego konkretnego wspomnienia. Schodziła schodami zwabiona głośnym brzmieniem perkusji. Było całkowicie ciemno, a jedyne źródło światła wydobywało się z salonu. Tam też się udała. Tam ujrzała młodego mężczyznę o ciemnej cerze i czarnych włosach z grzywką na prawo i wygolonym lewym bokiem. Ubrany był tylko w jasne dżinsy z przypiętym grubym łańcuchem. Brak koszulki obnażał jego wyrzeźbioną sylwetkę i wzory typu tribal wzdłuż jego ramion. Był całkowicie pochłonięty uderzaniem w bębny. Zabawa na perkusji była jednym z jego ulubionych zajęć. Po chwili jednak zauważył obecność Hope. Przestał wydawać jakiekolwiek dźwięki i odłożył pałki na bok. Wstał i podszedł do niej powoli. Odgarnął jej grzywkę z czoła, a kciukiem drugiej ręki odchylił ramiączko jej białej koszulki i zaczął delikatnie całować po ramieniu, kierując się ku górze, aż do jej ust.
 - Obudziłem cię? - zaśmiał się patrząc na jej zaspaną twarz - Wybacz, podkusiło... - ucałował ją w czoło.
 - Chyba powinnam kupić jakieś blokery do uszu... - ziewnęła wyciągając się i unosząc ręce do góry. On szybko objął ją w talii i przybliżył do siebie. Był dużo wyższy od niej, więc podniósł ją lekko, tak aby ich twarze były na tej samej wysokości.
 - Wiesz, że kocham cię ponad wszystko? - zapytał, a ta spojrzała głęboko w jego blade fioletowe oczy.
 - Wiem... - mruknęła, a on odstawił ją na ziemię.
 - Dlatego obiecuję, że już nie będę grał w nocy... - uśmiechnął się - A teraz idź spać... - pstryknął palcami, a wizja się urwała.
 - Hope? Hope! - wołanie Alice było niewyraźne i przytłumione. Po chwili wrażenie to zniknęło - Przestraszyłaś mnie! Wszystko gra?
 - Negan... - szepnęła przy czym towarzyszył jej ogromny dyskomfort.
 - Kto? - zdziwiła się brązowowłosa przechylając głowę na bok.
 - Wróciło mi wspomnienie z tą konkretną osobą... - wydusiła z siebie - Ale było takie nierealne, jakby należało do kogoś innego, a nie do mnie.
 - Co masz na myśli?
 - Chyba byłam związana z tym kimś... - złapała się za głowę - Ale jedyne, co czuję po tym wspomnieniu, to nieuzasadnioną niechęć do tej osoby. - starała się wywalić tą wizję z myśli. Nie chciała jej.
 - A może to jakieś dalsze wspomnienie? Twój były, który cię zranił i podświadomość mówi ci, że powinnaś się trzymać od niego z dala. Może przypomni ci się coś jeszcze i wszystko się wyjaśni. - pocieszyła ją - Chcesz może obejrzeć jakiś film, albo przejść się na spacer?
 - Zostańmy przy filmie... - Hope uśmiechnęła się delikatnie. Razem przeszły się do salonu i podeszły do regału pełnego pudełek z filmami. Zdecydowały się na typową, głupią komedię kompletnie pozbawioną sensu. Przy okazji wróciły się do kuchni po popcorn, by mieć jakąś przekąskę do seansu. Rozsiadły się wygodnie na kanapie i włączyły film. O dziwo, Hope się rozluźniła i szybko zapomniała o wizji z przeszłości. Stwierdziła, że może Alice miała rację i Negan to stare dzieje.
 - Alice... - przerwała nagle - Mogę ci się z czegoś wygadać? - zapytała, a ta spojrzała na nią.
 - No jasne, co takiego? - zachęciła ją, po czym wypchała buzię popcornem.
 - Ja się zakochałam w Kenji... - uśmiechnęła się nerwowo, a Alice się prawie opluła. Ciężko było określić znaczenie tej reakcji.
 - Serio? - wyglądała na ucieszoną - A on wie?
 - Nie. - zaprzeczyła - Dlatego chcę, byś dochowała tajemnicy.
 - Nic mu nie powiem, ale uważam że powinnaś mu w końcu o tym powiedzieć, nim będzie za późno. Zwlekanie też nie jest dobrym wyjściem. - poradziła.
 - Niby jak mam mu powiedzieć? - Hope zmarszczyła brwi - Hej, Kenji, wiesz co? Zakochałam się w tobie?
 - Dokładnie tak... - zachichotała Alice - Myślę, że wam obojgu szczerość wyszła by na dobre. Znam dość sporo szczegółów na ten temat i wiem co mówię. - puściła jej oczko. Czarnowłosa zmieszała się trochę i odpowiedziała jej niemym 'aha'. Znów zajęły się filmem. Hope poczuła ogromną ulgę na sercu. Zbyt długo to w sobie dusiła. Dalszą część obejrzały do końca w ciszy. Gdy pojawiły się napisy końcowe postanowiły wybrać kolejny film. Wtedy usłyszały dzwonek do drzwi. Czarnowłosa poszła otworzyć, by ciężarna Alice nie musiała się fatygować. Poczłapała niechlujnie do przedpokoju i je otworzyła. Jej oczom ukazał się Levi, który przytulił ją na powitanie. Wtedy zobaczyła, że ktoś za nim stał. To był Negan we własnej osobie. Na jego widok się przeraziła, ale udawała że go nie zna. Cała pobladła. Po chwili brat ją puścił i podszedł ten drugi.
 - To mój kumpel, Negan... - oznajmił - A to moja siostra, Hope. - przedstawił ich sobie. Ona z lekką niepewnością uścisnęła jego dłoń, a on pstryknął palcami wyglądając jakby czegoś oczekiwał. Levi spojrzał na niego spod byka - Mogę porozmawiać z nią na osobności? - poprosił.
 - Jasne... Zaczekam w samochodzie... - prychnął Negan i zrezygnowany odszedł. Dziewczyna wpuściła brata do domu. Przedstawiła go Alice, po czym poszła z nim do swojego pokoju. Wyglądał na zdenerwowanego, podobnie jak ona sama.
 - Po co tu przyszedłeś? I to jeszcze z nim? - po dłuższej ciszy warknęła na niego, że aż wzdrygnął.
 - Ty... Ty go pamiętasz? - trochę się przestraszył.
 - Tyle co nic, ale chyba był ze mną blisko... - odparła, a on momentalnie się uspokoił.
 - Powiedzmy, że to nie jest facet dla ciebie i jest przeszłością. Nie chcesz go pamiętać. - odchrząknął - Ale do rzeczy. Zawsze jestem do przodu z faktami i chyba wiem z jakiego powodu zniknął twój przyjaciel... - oznajmił - Udało mi się włamać do danych TYLON. Ludzie planują stworzyć armię sztucznych Zoanthropów, by nas wyniszczyć. Przy okazji opracowują broń biologiczną, która będzie śmiertelna dla wszystkich zmiennokształtnych na całym świecie. Nawet tych stworzonych przez nich. Taka trucizna, którą rozniosą w powietrze. - powiedział - Od razu uprzedzę, mam dostęp wszędzie. Wiem, że wojsko złapało ninję. Udało mi się go dopasować do starej kartoteki ZLF. To on. Chciałem cię tylko poinformować... - dodał, czekając na jej ruch. Znał swoją siostrę i wiedział, że wszystko pójdzie zgodnie z planem.
 - Potrzebuję wsparcia... - westchnęła krótko i spojrzała znacząco na brata.